środa, 7 października 2015

Dziwnanoc.

"Sen, każdy sen jest jak psychoza. Ze wszystkim, co do niej należy: pomieszaniem zmysłów,  szaleństwem, absurdem. Taka krótkotrwała psychoza."


Są ludzie, którzy twierdzą, że im się nic nie śni.
Są tacy, którzy ucinając sobie piętnastominutową drzemkę, o tym co im się śniło w tym czasie potrafią opowiadać przez pół godziny. 
Są też tacy, których umysły tylko od czasu do czasu poniewierane są nie wiedzieć czemu przez takie obrazy, które na zawsze pozostają w ich pamięci. Wgryzają się w psychikę tak głęboko, że nie sposób się ich pozbyć. I miesza się potem ta senna nierzeczywistość z codzienną rzeczywistością. Przeplata, plącze.  Budzi się człowiek zlany potem i sam w sumie nie wie, co się przed chwilą działo. A kiedy dociera do niego, co właśnie przeżył, przerażony łapie się za głowę "to mój chory umysł TO stworzył?"

Śniąc, zauważam czasem, tak zupełnie trzeźwo i racjonalnie, że to sen jest, bo choć wszystko pasuje i rozgrywające sceny mogłyby mieć miejsce w realnym życiu, to jeden mały detal, szczegół niby bez znaczenia,  uzmysłowić potrafi, że śpię..." Aha!  Tu cię mam! " - myślę, ale jeśli sen jest przyjemny, brnę w niego dalej, z lekką nutką satysfakcji 

Sny o lataniu. Sny, w których biegnę a każdy podskok przenosi mnie w inną lokalizację. Sny, w których drzwi odgrywają główną rolę i otwierane jedne za drugim z zawrotną prędkością,  przenoszą mnie w najdziwniejsze miejsca. Sny, które wciskają łzy z oczu, mocząc poduszkę. Sny,  które podpowiadają rozwiązanie sytuacji... Sny,  które chciałyby być prorocze, ale im się nie udaje (numery w totku). Sny, które dają do myślenia...

We śnie rozmawiałam już z odzianym w białą szatę starcem, który za nic nie chciał przepuścić mnie i dwóch innych osób przez bramę, podczas gdy trzy inne osoby przeszły na drugą stronę. Zirytowana,  zaintrygowana cudownym światłem, które biło zza bramy, zapytałam co za nią jest. 
"To jest miejsce, do którego każdy przychodzi zostawić tutaj to, co ma najcenniejsze.  Swój skarb."
I choć daleko mi do osoby głęboko wierzącej a i wtedy choć sen wydawał się dziwny, zbagatelizowałam jego znaczenie... Zaczęłam myśleć dwa dni później, kiedy byłam zbyt bliskim świadkiem poważnego wypadku...ja i dwie osoby cudem uniknęliśmy najgorszego. Trzy osoby zginęły.

Śniłam już o katastrofie samolotu ze wszystkimi szczegółami. Nazajutrz w wiadomościach mówili o tragicznym wypadku. Pokazano obrazy, które do złudzenia przypominały te widziane we śnie.

Jechałam już nocą odwiedzić babcię. 400km podróży. Z koleżanką. Nic nadzwyczajnego, to fakt. Sprawa się jednak komplikuje, gdy trasę pokonuje się małym trójkołowym dziecięcym rowerkiem. I tylko ten "drobiazg" sprowadził mnie na ziemię. Cała reszta była taka realistyczna... Dźwięk głosu babci, mocny uścisk, smak gorącej herbaty...

We śnie często czuje zapachy, smaki... To nie są płaskie obrazy, mój umysł, żeby mnie oszukać, dopracowuje każdy szczegół, detal... Mój świat marzeń sennych pachnie, smakuje, jest pełen dźwięków,  tekstur,  odczuć rozmaitych.

Raz jeden, jedyny splótł mi się sen z rzeczywistością tak mocno, że do dziś czuję dreszcze na samo wspomnienie.

Wczesny poranek. Ciemno. Obudzona nagle, wstaję z łóżka. Obok śpi mąż. Niedługo pobudka. Zerkam do dziecięcego łóżeczka. Roczna córka drzemie smacznie. Idę po cichu do kuchni. Przy stole siedzi mój tata. Gotowy do wyjścia, dopija poranną herbatę. Chyba mnie nie zauważył. Wracam do sypialni. Ostatni rzut oka na dziecia i... Widzę siebie! Leżę w łóżku. Szok. Może i strach. Nie wiem co robić. Stoję tak między własnym łóżkiem, a łóżeczkiem dziecka... Instynktownie, odruchowo próbuję ułożyć się... na swoim własnym ciele. Wnikam w nie. Moje "ja" łączy się z moim śpiącym "ja". Po kolei. Lewa noga, głowa, prawa noga, prawa ręka... I wtedy...  Budzik! Donośny dźwięk mężowego budzika. Po mojej lewej żadnej reakcji. Dziecko zaczyna stękać, co nie wróży niczego dobrego, a ja wciąż nie mogę się ruszyć. Lewa ręka nadal poza moją kontrolą!  Sekundy ciągną się w nieskończoność.  W końcu odzyskuję moje lewe ramię. Szturcham zaspanego męża. Córka śpi ..uf.... "dzień dobry  i dobranoc "
Dziwnanoc. 

LD,  OOBE?  Być może.
Dla mnie to jednak przede wszystkim przygoda. Niesamowite przygody, które można przeżyć nie ruszając się z domu. A nawet i łóżka.

A jak jest z wami? Błogi, niczym nieskalany sen? Czy może pełna emocji teoretyczna bezczynność?

Dziwnanoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz